Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Powietrznego (IATA) postanowiło rozwiązać problem paliwa lotniczego na londyńskim lotnisku Heathrow.
Jego zapasy zmniejszyły się po grudniowym pożarze w magazynie w Buncefield. Właściciel lotniska wprowadził wtedy ograniczenia w sprzedaży paliwa liniom lotniczym.
Przydziały paliwa lotniczego różniły się w zależności od pochodzenia i ważności linii lotniczej. Brytyjscy przewoźnicy, którzy częściej lądowali na Heathrow, jak British Airways czy Virgin Atlantic, otrzymywali 82% paliwa, na które zgłaszali zapotrzebowanie. Zagraniczne linie lotnicze musiały zadowolić się 70%.
Przewoźnicy dalekiego zasięgu, między innymi American Airlines, narzekali, że takie zarządzenie zmusza ich jednostki do śródlądowania w celu uzupełnienia paliwa i znacznie podwyższa koszty podróży – średnio o 20 tys. dolarów dziennie.
W tej sytuacji IATA rozpoczęło pośrednictwo w negocjacjach między liniami lotniczymi a władzami lotniska. Zapewniło to zwiększoną integralność działań na Heathrow i optymalne wykorzystanie niewielkich zapasów paliwa, a także wyeliminowało uciążliwe dla pasażerów międzylądowania przeznaczone na tankowanie. Po jego interwencji przerwy na tankowanie utrzymane zostały już tylko dla lotów na krótkich trasach, a i to ma się niedługo zmienić. IATA nadal monitorować będzie rozwój wypadków po kryzysie paliwowym na Heathrow.
Obecnie sytuacja trochę się poprawiła. Zapasy paliwa wzrosły, ale dysponowanie nimi, by wystarczyły na obsłużenie bardziej intensywnego, letniego rozkładu lotów, który obowiązywać zacznie od 31. marca, wymaga doskonałej koordynacji działań. Będzie to dla IATA okazja, by wypracować strategię działania przed ewentualnym światowym kryzysem paliwowym.
Z Heathrow korzysta dziennie ponad 186 tys. pasażerów.
EB