Nowo otwarta niespełna miesiąc temu autostrada A2 łącząca Łódź i Poznań nie została do tej pory oznakowana. Tylko stali bywalcy tamtych stron i wtajemniczeni mieszkańcy miejscowości przy autostradzie wiedzą jak na nią trafić. Skutkiem czego w poszukiwaniu A2 błądzą łodzianie, warszawiacy i kierowcy TIR-ów.
Nowa trasa nie przebiega przez centra dużych miast, a jedynie w ich pobliżu. Wjazdy na autostradę znajdują się w okolicach miejscowości: Stryków, Piątek, Emilia, Wartkowice i Dąbie. Te nazwy znane są jeszcze łodzianom, ale kierowcy spoza województwa lub jadący przez nasz kraj tranzytem nie mają szans, by do nich trafić. Powód? Nigdzie nie ma drogowskazów, które informowałyby, jak dojechać do A2 – czytamy w łódzkim dodatku "Gazety Wyborczej".
Jak powiedział Adam Stawicki z warszawskiego zarządu dróg – Informowanie, gdzie jest A2, to nie jest nasz obowiązek tylko Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Kierowcy zresztą chyba wiedzą, którędy najlepiej jechać na Poznań. A drogi wylotowe z Warszawy są naszym zdaniem dobrze oznakowane.
Odmiennego zdania są kierowcy, którzy nie wiedzą czy jechać na Rawę Mazowiecką, czy na Łowicz, nie mają najczęściej pojęcia gdzie jest Stryków lub Wartkowice. Jak mówią najlepsze informacje znajdą przez CB radio, a nie wypatrując znaków.
Znaków nie zamierza też ustawiać warszawski oddział GDDKiA. – Myśleliśmy nawet o tym, że pewnie by się przydały, ale najpierw musielibyśmy dostać wniosek od łódzkiego oddziału, że te znaki są faktycznie potrzebne – mówi inż. Wojciech Dąbrowski, dyrektor warszawskiego oddziału GDDKiA. – Poza tym plan autostrady można znaleźć na naszej stronie internetowej.
Nowego odcinka A2 nie znajdziemy też w żadnym atlasie ani na żadnej mapie. Wprawdzie zdarzają się wydawnictwa, które przedstawiły na swoich mapach plan autostrady, ale na próżno w nich szukać, w którym miejscu można na nią wjechać i zjechać.
Nowo otwartej trasy A2 nie można również znaleźć w Internecie, najpopularniejsze mapy internetowe proponują aby z Warszawy do Poznania jechać przez Kłodawę, po autostradzie ani śladu.
Źródło: Gazeta Wyborcza