Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń udzieliło gwarancji biuru podróży Open Travel, choć nikt inny nie chciał go asekurować.
Upadłość toruńskiego biura podróży Open Travel jest największa w historii polskiego rynku turystycznego. Jak twierdzi Paweł Przewoźnik, prezes firmy, za granicą w kilku krajach (m.in. w Dominikanie i Grecji) bez opieki zostało 700 klientów touroperatora. Co więcej, toruńska firma niemal do ostatniej chwili przyjmowała kolejne rezerwacje. Teraz za powrót turystów i zwrot zaliczek zapłaci Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń (PTU), które udzieliło Open Travel gwarancji wysokości 4 mln zł.
Po zbadaniu dokumentacji finansowej touroperatora wstępna opinia biura ubezpieczeń finansowych PTU również była negatywna. W kwietniu z PTU odszedł szef tego biura Marek Drac-Statoń (został prezesem Nafty Polskiej). W maju nowym dyrektorem została Monika Piechnik, która wcześniej pracowała w TU Generali Polska, gdzie zajmowała się ubezpieczeniami majątkowymi. W sierpniu, a więc zaledwie miesiąc temu, PTU udzieliło ostatecznie wysokiej gwarancji obecnemu bankrutowi.
Umowa z Open Travel nie była reasekurowana. Oznacza to, że skutki finansowe w całości spadną na PTU. Odliczając składkę, która — jak szacują specjaliści — mogła wynieść 40-120 tys. zł, ubezpieczyciel stracił na tym kontrakcie około 3,9 mln zł. Na koniec czerwca PTU wypracowało 2,3 mln zł zysku netto, przy 1,5 mln zł straty technicznej (z podstawowej działalności). Nietrafiony kontrakt z Open Travel może spowodować, że PTU będzie miało kłopoty z wykazaniem zysku na koniec roku.
Źródło: Puls Biznesu